á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Szołochow stworzył opowieść o człowieku, który walczył w armi radzieckiej i został pojmany do niewoli. Snuje historię o zostawieniu ukochanej rodziny, by walczyć o ojczyznę; o potępieniu dla ludzi bez honoru (którzy chcą wydawać oficerów czy komunistów); o zwykłej jednostce wrzuconej do świata przemian społecznych i politycznych; o nagrodzie, jaka czeka (rosyjskiego żołnierza) człowieka, który zostaje wierny (ojczyźnie) swoim zasadom; o samotności i niemożności odnalezienia się w powojennej rzeczywistości. Bywa brutalnie i bywa wzruszająco. Przede wszystkim jednak bywa po prostu okej.
„Czyście widzieli kiedykolwiek oczy jak gdyby przysypane popiołem, tak pełne nieuleczalnego śmiertelnego smutku, że trudno w nie patrzeć?“ Niekoniecznie lubię tę powieść, a już na pewno nie lubię autora, ale przyznaję, że — odbicie zachowań społecznych oraz subtelności, jakie wydają się nieważne, a kształtują całą rzeczywistość — zasługuje na każde słowo uznania, które widziałam. Tyle że całość pachnie propagandą, a przez to traci na odbiorze, bo robi się zbyt pod tezę, co umniejsza wiarygodności przeżyć. Przez to staje się bardziej nijaka niż dobra. Nie mówiąc już o tym, że taka laurka ku czci radzieckiego komunizmu męczy. I bywa obrzydliwa. Po prostu.